RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW

 

kalendarium

Królowie

Mapy

Magnaci i wodzowie

sejmy

szlachta

Miasta i mieszczanie

Religia

Unia

Bitwy

Historia

Świat

Wydarzenia

Ciekawostki

akty dokumenty przywileje

 

 Oto definicja można powiedzieć opracowanie na temat powstania i genezy magnaterii Polskie zaczerpnięta z "pocztu polskich rodów arystokratycznych"  autorstwa Teresy Zielińskiej

. MAGNATERIA w XVI-XVIII w.


Proces kształtowania się ustroju nowożytnego państwa polskiego doprowadził w XVI w. do trwałego uformowania organów sprawowania władzy. Zasady ich działania nie ulegały odtąd aż do epoki reform stanisławowskich istotnym zmianom, choć w rzeczywistości zachodziły w nich liczne przeobrażenia. Przy stałym głoszeniu równości stanu szlacheckiego rody magnackie tworzące elity społeczne opanowały najwyższe urzędy ziemskie (rezygnując prawie z niższych) i ministerialne oraz godności tytularne szczebla centralnego. Wszystkie te urzędy sprawowane były dożywotnio, a większość z nich, tj. stanowiska wojewodów, kasztelanów i ministrów, miała swe miejsca w senacie czyli formalnie zapewniała udział we władzy. Inaczej niż w większości krajów europejskich, w których do „izby panów" dawało wstęp arystokratyczne urodzenie, u nas senat (stanowiący analogiczną izbę parlamentu) obsadzany był wyłącznie przez wspomnianych urzędników oraz przez biskupów rzymsko katolickich, z pominięciem kryterium urodzenia (znowu z powodu zasady równości). Wystarczyła, podobnie jak przy wejściu do izby poselskiej sejmu, przynależność do stanu szlacheckiego. Tylko niektóre urzędy, wojewodzińskie i ministerialne, dawały rzeczywistą władzę, a
także dochody. Zwłaszcza atrakcyjne były urzędy hetmańskie, a walka o buławy stanowiła ważny element życia politycznego Rzeczypospolitej. Ceniono jednak także stanowiska pozbaw inne tych walorów, gdyż tytuły urzędnicze odgrywały w społeczności szlacheckiej rolę prestiżową, analogiczną do spełnianej w innych krajach przez system tytułów rodowych. Przemiany realiów życia politycznego sprawiły, że po okresie doniosłego znaczenia sejmu (w epoce reform drugiej połowy XVI w.) jego rola od drugiej połowy XVII w. coraz bardziej malała. Do zwykłego obyczaju należało jednak pełnienie funkcji poselskich przez młodych magnatów, którzy potem, osiągnąwszy wyższe urzędy, przenosili się z izby poselskiej do senatorskiej. Właściwe dla szlachty sądownictwo pierwszej instancji (ziemskie i grodzkie) traciło coraz bardziej na znaczeniu, a jego sprawowaniem zajmowali się wyłącznie reprezentanci średnich warstw tego stanu. Magnatów interesowało właściwie tylko jedno stanowisko sądowe, a mianowicie wybieralna na jedną kadencję funkcja marszałka trybunału, czyli sądu drugiej instancji. Magnaci sprawowali też na ogół najbardziej reprezentacyjne misje dyplomatyczne, choć często jedyne ich- kwalifikacje jako dyplomatów sprowadzały się do możliwości i gotowości wykładania dużych sum na koszty poselstw, których skarb publiczny przeważnie nie miał. W zasadzie traktowano to jako pożyczki, które jednak często okazywały się bezzwrotne.
Osobną dziedziną były kariery kościelne (w hierarchii Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego), w których rody magnackie miały stosunkowo nieduży udział. Nie za wielu magnatów kwapiło się do stanu duchownego. Więcej pań z tego środowiska obierało życie zakonne, a te zajmowały często wysokie stanowiska w klasztorach. Do rzadkości należały rody, które wyrosły dzięki karierom kościelnym swych przedstawicieli i utrzymywały się na takim poziomie po ich śmierci. Mówimy o rodach „biskupich", które awansowały dzięki posiadaniu w swym gronie infułatów. Wśród nich trwalsze znaczenie zdobyli Lubieńscy, Szembekowie, Załuscy. Nie znaczy to jednak, że każdy biskup mógł (i chciał) wydźwignąć swój ród w sensie majątkowym i politycznym.
Separatyzm występujący w poprzedniej epoce, głównie w Wielkim Księstwie Litewskim i w Prusach Królewskich, w zakresie wyłączności w sprawowaniu miejscowych urzędów przez „krajowców" i zawierania małżeństw w tym kręgu, wyraźnie się zacierał. Rody magnackie cechował coraz bardziej ich ogólnokrajowy zasięg wyrażający się w posiadaniu majętności i piastowaniu urzędów na terenach nieraz odległych od ich stron rodzinnych. W jeszcze wyższym stopniu odnosi się to do małżeństw. Rody magnackie coraz wyraźniej tworzyły wyodrębnione środowisko wewnętrznie powiązane całą siecią pokrewieństw i powinowactw, co zresztą nie oznacza, że stanowiły twór monolityczny. Wręcz przeciwnie - pełne było antagonizmów, których rozliczne koligacje wcale nie łagodziły (dobry przykład stanowią tu stałe konflikty w XVIII w. między Radziwiłłami a Sapiehami, mimo łączących ich wielokrotnie związków małżeńskich).
Nie da się jednoznacznie określić, jak daleko sięgała spójność i solidarność w obrębie każdego rodu. Najsilniej przejawiała się w momentach zagrożenia z zewnątrz. Tak można określić zachowanie Radziwiłłów u schyłku XVI w. wewnętrznie podzielonych z powodu różnic wyznaniowych. Kiedy Jerzy Radziwiłł, późniejszy kardynał, zabiegał o urząd biskupa wileńskiego, jego krewny, kalwinista Krzysztof Radziwiłł „Piorun", zlikwidował zbór kalwiński, który utrzymywał w swej wileńskiej rezydencji, aby ułatwić mu te starania (1580 r.). W kilka lat później brat Jerzego, katolik Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka" nie zgodził się kandydować na stanowisko wojewody wileńskiego, na które wysuwali go biskupi katoliccy, dzięki czemu Stefan Batory mógł oddać ten urząd wspomnianemu „Piorunowi". Znacznie większe emocje niż sprawy wyznaniowe budziły sprzeczności interesów majątkowych, które stawały się przyczyną waśni, nieraz zażartych i przewlekłych.
W życiu politycznym Rzeczypospolitej już od XVI w., ale zwłaszcza w XVII w. i w epoce saskiej rody magnackie występowały na ogół jako zwarte bloki-koterie zorganizowane głównie na zasadzie pokrewieństw, z uwzględnieniem powinowactw (czyli koligacji przez małżeństwa). Naczelnym zadaniem tych koterii było zabieganie o własne interesy we wzajemnej rywalizacji. Orientacje polityczne sprowadzały się w dużym stopniu bądź do współpracy z królem, czy raczej z „dworem" (jako z ośrodkiem dyspozycji, w którym niekoniecznie król odgrywał główną rolę), bądź do opozycji wobec niego. Autorytet króla (dworu) wysoki jeszcze za czasów Wazów, potem coraz bardziej podupadał. Jego atrakcyjność polegała przede wszystkim na tym, że zawiadywał rozdawnictwem urzędów i królewszczyzn. We współzawodnictwie o te walory uczestniczyli zarówno regaliści (stronnicy królewscy), jak i opozycja, osiągająca nieraz nawet lepsze rezultaty, gdyż
więcej starań wkładano w zjednanie przeciwników, niż w wynagradzanie sprzymierzeńców. Od drugiej połowy XVII w. potęguje się wpływ obcych państw na życie publiczne Rzeczypospolitej wyrażający się zwłaszcza opłacaniem magnatów w celu uzyskania ich poparcia nie tylko w polityce zagranicznej kraju, czy w czasie elekcji króla, ale też w regulowaniu biegu spraw wewnętrznych, zwłaszcza dla zapobiegania reformom ustrojowym. Mimo takich skutecznych przeważnie zabiegów, w czasach saskich dążenie do naprawy państwa stało się tak silne, że jej potrzebę deklarowały nawet najbardziej konserwatywne koterie. Serio podjęty program reform wyszedł z kręgu także koterii, przekształconej w stronnictwo polityczne, tzw. Familii, z braćmi Michałem i Augustem Czartoryskimi i ich szwagrem, Stanisławem Poniatowskim na czele.
Epoka stanisławowska przyniosła wiele zmian w życiu politycznym, m.in. osłabienie spójności dawnych koterii magnackich i zmierzch solidarności rodowej w wystąpieniach na forum publicznym. Na plan pierwszy wysuwają się teraz już nie zbiorowości, lecz indywidualnie występują politycy, choć przeważnie pochodzący z rodów magnackich i reprezentujący ich interesy. Trzeba tu powtórzyć banalne, ale słuszne stwierdzenie, że magnaci z racji swego znaczenia politycznego ponoszą główną odpowiedzialność za losy kraju, które kształtowali przez stulecia. Obok przeważających win mają także zasługi, czego uosobieniem są u schyłku epoki dwaj Potoccy stojący w przeciwnych obozach: Ignacy ze swym dorobkiem w dziele Sejmu Wielkiego i Stanisław Szczęsny - targowiczanin. Po uchwaleniu Konstytucji 3 maja wielu magnatów, z początku jej przeciwników, przeobraziło się w zwolenników, co nie powstrzymało ich potem od przystąpienia do konfederacji targowickiej, acz często niechętnie (głównie z obawy przed konfiskatą majątku). W tej sytuacji zaskakuje poniekąd szerokie poparcie tego środowiska udzielone powstaniu kościuszkowskiemu, oczywiście przede wszystkim przez młodzież magnacką. Wiele przykładów takiej ewolucji postaw znajdzie Czytelnik w dziejach poszczególnych rodów.
Proces wymiany rodów w środowisku magnackim, występujący przez cały omawiany okres, miał w większości przypadków przyczyny biologiczne, a nie społeczne. Rodów podupadających i dlatego znikających z pola widzenia było mało. Przykłady Potockich, Radziwiłłów, Sapiehów, Tyszkiewiczów czy Platerów wykazują, że liczne potomstwo nie doprowadziło ich do upadku wynikającego ze zubożenia. Słaba rozrodczość sprawiła natomiast, że niektóre rody wygasły. W ciągu XVI w. znikła cała grupa rodów zaliczanych do najzamożniejszych, jak np. w Małopolsce i na Rusi Kmitowie, Pileccy, Oleśniccy, Szydłowieccy, Szafrańcowie, Mieleccy, a z rodów wielkopolskich Szamotulscy i Górkowie, w Prusach Królewskich Bażyńscy, a na Litwie Olelkowiczowie Słuccy i Gasztołdowie. Botanik Marcin z Urzędowa pisał wtedy, że „panowie nasi wielmożni nie trwają długo" (za Januszem Tazbirem). W XVI w. wyrosły zarazem nowe rody magnackie i to tak licznie, jak nigdy przedtem i potem, zwłaszcza na Rusi i w Małopolsce: Ostrogscy, Wiśniowieccy, Myszkowscy, Potoccy, Zamoyscy, Sieniawscy, Firlejowie, Zborowscy, Lubomirscy, Mniszchowie, na Mazowszu Krasińscy itd. W Wielkopolsce potężnieją Czarnkowscy, Opalińscy, Kościeleccy, w Prusach Królewskich pojawiają się Czemowie i Działyńscy, a na Litwie Hlebowiczowie, Sapiehowie, Chodkiewiczowie, Tyszkiewiczowie. Obok tych rodów awansujących trwały nadal niektóre dawne potęgi, jak Tęczyńscy, Lanckorońscy, Tarnowscy, Ostrorogowie, Radziwiłłowie, Kiszkowie.
Wiek XVII przyniósł dalsze ubytki w składzie elit magnackich skutkiem wygaśnięcia rodów Tęczyńskich, Ostrogskich, Zasławskich, Jazłowieckich, Kostlców, Wejherów, Kiszków
czy Hlebowiczów. Przybyły za to nowe nazwiska: Ossolińskich, Denhoffów, Koniecpolskich, Daniłowiczów, Kazanowskich, Branickich h. Gryf, Wielopolskich, Jabłonowskich, Małachowskich, na koniec Bielińskich. W ciągu XVIII w. nabierają wielkiego znaczenia rody dotąd drugorzędne, jak Czartoryscy, a także Rzewuscy, Szembekowie, Pociejowie, Massalscy, Poniatowscy, Braniccy h. Korczak, Sułkowscy. W tym stuleciu wygasło też szczególnie wiele znamienitych rodów: Koniecpolscy, Sobiescy, Sieniawscy, Zebrzydowscy, Myszkowscy, Tarłowie, Opalińscy, Firlejowie, DenhofPowie, Braniccy h. Gryf i inni.
Wzrost liczebności i potęgi wielkich rodów magnackich w XVI-XVIII w. pozostawał w niewątpliwym związku z rozwojem majętności, na których opierała się ich świetność. Ekspansja na tereny wschodnie dała okazję do tworzenia tam wielkich latyfundiów, których organizowanie zaczęło się już wcześniej, a teraz osiągnęło punkt szczytowy. Wielkie inwestycje poczynione w zasiedlanie i zagospodarowanie latyfundiów zwracały się w postaci dochodów tak dużych, że przy ich użyciu można było odbudować te włości po kolejnych zniszczeniach wojennych. Jeśli za Władysława Jagiełły do największych fortun możnowładczych zaliczano dobra składające się z paru miast oraz 20-30 wsi, to obecnie wielkie włości obejmowały po kilkanaście miasteczek i setki wsi. Największe może na przełomie XVI i XVII w. latyfundium Ostrogskich/Zasławskich składało się z ordynacji ostrogskiej, w której znajdowało się blisko 600 wsi, ok. 20 miast i miasteczek, a w nich parę twierdz oraz z 33 kluczy z paru setkami wsi, nie należących do ordynacji. Bardzo niewiele wiemy o dochodach z takich dóbr, oprócz tego, że były ogromne. Czasem tylko udaje się odkryć szczegółowe dane, np. takie, że z włości szarogrodzkiej na Podolu, wówczas własności Koniecpolskich, dochód pieniężny wyniósł w 1672 r. ok. 63 tys. zł pol. Jest on poniekąd porównywalny z dochodem Skarbu Koronnego w wysokości ok. 81 tys. zł pol., osiągniętym tego samego roku z podatków trzech województw pruskich.
Wobec takich fortun zmalały majętności kościelne, które poprzednio górowały nad dobrami możnowładczymi (np. posiadłości arcybiskupstwa gnieźnieńskiego liczyły w XIV w. 11 miast i 330 wsi, a biskupstwa krakowskiego - 7 miast i 204 wsie). Ustawowe ograniczenia darowizn majętności na rzecz Kościoła, wprowadzone w XVII w., przyczyniły się też do zamrożenia jego stanu posiadania.
Majętności publiczne, czyli królewszczyzny, po reformach z lat sześćdziesiątych XVI w. zostały po części rewindykowane przez władze skarbowe i odtąd stan własności państwa ustabilizował się i pozostał bez większych zmian aż do rozbiorów. Wedle szacunkowych obliczeń (nie obejmujących wszystkich ziem Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego) kształtował się on na poziomie 30% ogółu ziem Rzeczypospolitej. Wskaźnik ten, choć i tak niewysoki, trzeba jeszcze skorygować dodając, że tylko znikoma część tych posiadłości pozostawała w gestii skarbu państwa lub króla osobiście (jako jego dobra stołowe, czyli ekonomie). Zakaz oddawania królewszczyzn w zastawy wprowadzony w toku reform w XVI w., tylko pozornie ugodził w szlachtę. Już około połowy XVII w. rozpowszechnił się bowiem zwyczaj nadawania tych dóbr szlachcie w nieodpłatne dożywotnie posiadanie. Była to teoretycznie forma nagradzania za zasługi. Bardzo szybko doszło do zupełnego opanowania wszystkich tych królewszczyzn (potocznie nazywanych starostwami) przez szlachtę, wśród której od 60 do 80% trzeba zaliczyć do magnaterii. Rody magnackie nie wypuszczały na ogół ze swych rąk raz nadanych królewszczyzn i uzyskując na nie kolejne przywileje przekazywały je swym potomkom. W ten sposób dobra te stawały się integralną częścią fortun magnackich, choć ich
przynależności do majątku państwa nikt nie kwestionował.
Magnaci organizując swe latyfundia dążyli do tego, aby dobra własne łączyć z posiadanymi królewszczyznami we wspólnie administrowane kompleksy majętności. Nie tylko starali się o nadania królewszczyzn w sąsiedztwie swych włości, ale też czasem dokupywali majątki w pobliżu posiadanych już królewszczyzn. Nie oznacza to oczywiście, aby przy sprzyjających okolicznościach nie chwytali nadań nawet bardzo odległych dóbr królewskich, jak np. Radziwiłłowie, którzy przez długi czas byli posesorami bogatego starostwa człuchowskiego w województwie pomorskim. Systemy zarządzania latyfundiami (niezależne od tytułów prawnych ich posiadania) były na ogół dwojakie: oddawanie w dzierżawy lub utrzymywanie w administracji własnej (pomijam tu zastawy, choć w sensie ekonomicznym były one zbliżone do dzierżaw). Pierwszy z tych systemów wynikał przeważnie z dążenia do doraźnej poprawy interesów. Drugi stosowali zwykle panowie, którzy starali się, aby ich podstawowa baza majątkowa nie tylko nie doznawała uszczerbIcu, ale się pomyślnie rozwijała. Zauważono już (Andrzej Wyczański), że w porównaniu z właścicielami wielkich dóbr na zachodzie Europy (oddających z reguły swe dobra w drobne dzierżawy) nasi panowie wkładali znacznie więcej osobistych zabiegów i starań o swe włości.


Część magnatów była zamiłowanymi gospodarzami i w swych posiadłościach wdrażali jako pierwsi nowoczesne metody eksploatacji i organizacji życia gospodarczego. Niektóre innowacje przez nich wprowadzane znajdowały naśladowców wśród właścicieli mniejszych dóbr i przyjmowały się na szerszą skalę. Inne nowości niemożliwe były do kopiowania przez mniej zamożną szlachtę ze względu na ich wysokie koszty (a najczęściej też nieopłacalność). Do tej kategorii trzeba zaliczyć specyficzne dla dóbr magnackich manufaktury, których produkty odegrały na ogół rolę nie tyle gospodarczą, co kulturalną (wysokiej klasy wyroby ze szkła, z porcelany, tkaniny, meble i inne). Znaczna część magnatów prowadziła jednak w swych latyfundiach gospodarkę rabunkową, wyniszczając ich zasoby z niedbalstwa albo dla doraźnych korzyści. Permanentne trudności finansowe i wysokie zadłużenie obejmowały większość tego środowiska. Jego dochody i wydatki są niezwykle trudne do ustalenia z braku odpowiednich źródeł. Globalną ich ocenę utrudniają natomiast także wątpliwości, które wydatki należy uznać za inwestycje, które zaś miały charakter konsumpcyjny. Jak ocenić pod tym względem budowę rezydencji, przyjmowanie króla wraz z dworem, a fundacje kościelne, które sami magnaci zaliczyliby z pewnością do inwestycji szczególnie trwałych? Fundacje te, z początku polegające przeważnie na budowie i wyposażaniu kościołów, kaplic i klasztorów, sprowadzały się w epoce nowożytnej najczęściej do zapisów określonych sum pieniężnych na własnych dobrach z obowiązkiem uiszczania corocznych odsetek na rzecz danej instytucji kościelnej. Stanowiło to poważne obciążenie finansowe, tym bardziej, że o charakterze na ogół wieczystym. Dopiero epoka rozbiorów i zbieżne z nią kasaty licznych klasztorów położyły kres wielu spośród tych zobowiązań.


Z punktu widzenia szeroko pojętych walorów kulturalnych rola środowiska magnackiego jest dość dobrze znana. Wiadomo, że wznoszone przez nie obiekty sakralne, a w zakresie architektury świeckiej przede wszystkim rezydencje, stanowiły najświetniejsze i najliczniejsze okazy budownictwa, jakie powstały w epoce od XVI do XVIII w. (pomijając ważne, ale nieliczne siedziby królewskie) na ziemiach Rzeczypospolitej. Głównie na usługach magnatów pracowali najwybitniejsi ówcześni artyści oraz rzemieślnicy, dla nich sprowadzano zza granicy dzieła sztuki i najwykwintniejsze wyroby rzemiosła. Dwory wielu magnatów nie ustępo
wały królewskiemu w promowaniu wczesnych form teatru, a powszechne zamiłowanie do muzyki sprawiało, że utrzymywali kapele nadworne, sprowadzali i kształcili na własny koszt odpowiednich wykonawców i nabywali instrumenty muzyczne, nieraz bardzo kosztowne. Mniejszego znaczenia był wkład magnatów w rozwój literatury i życie naukowe. Nadal w tym środowisku dawano młodzieży wykształcenie na wyższym poziomie niż w innych kręgach społeczeństwa. W XVI w. dość powszechne było wysyłanie synów na studia, ale już nie w kraju, lecz w uczelniach zagranicznych. W zależności od wyznania kierowano tę młodzież do szkół (uniwersytetów) katolickich bądź ewangelickich. Powszechnie uważano też za konieczne podróże po Europie, które miały na celu poszerzenie wiadomości i umiejętności, zwłaszcza z dziedziny życia politycznego i towarzyskiego, a szczególnie z zakresu wojskowości. W ciągu XVII w., a przede wszystkim w XVIII w. nastąpił wśród magnatów spadek zainteresowania studiami na uczelniach. Edukacją domową, dawniej wystarczającą tylko dla córek, obejmowano teraz coraz częściej synów. Kobiety natomiast zaczęto oddawać na pensje klasztorne i prowadzone przez panie świeckie, ale tylko w kraju. Względem synów utrzymano, a nawet rozszerzono zwyczaj odbywania podróży zagranicznych. Ogólnie poziom ich wykształcenia obniżył się, choć jednocześnie niektóre wybitne indywidualności rozwijały się szczególnie intensywnie. W epoce saskiej elitarne kręgi magnatów (niektórzy Lubomirscy, Poniatowscy, Zamoyscy, a zwłaszcza Czartoryscy i Potoccy) weszły do czołówki intelektual
nej społeczeństwa polskiego, inni (np. Radziwiłłowie) pozostawali na niskim poziomie umysłowym przeciętnej szlachty. Recepcja prądów oświeceniowych sprawiła jednak, że w rezydencjach nawet takich magnatów rozwijały się biblioteki, tworzono przy nich pracownie przeznaczone do badań naukowych (zwłaszcza „gabinety fizyczne"), gromadzono kolekcje np. minerałów. Do wyjątków zaliczyć trzeba powstawanie na dworach wielkopańskich ośrodków życia naukowego w rodzaju Zamościa za czasów kanclerza Jana Zamoyskiego, albo radziwiłłowskiego Nieświeża w XVII w. czy Leszna Leszczyńskich. Należy jednak pamiętać o tak ważnej placówce, jaką była założona w 1747 r. przez braci Józefa Andrzeja i Andrzeja Stanisława Załuslcieh Biblioteka Załuskich w Warszawie oddana przez nich do użytku publicznego jako jedna z pierwszych w Europie, a zarazem największych bibliotek dostępnych ogólnie w Europie. Jej zbiory wywiezione w 1795 r. do Petersburga stały się podstawą utworzonej wtedy Cesarskiej Biblioteki Publicznej. Innego typu inicjatywą było ufundowanie w 1774 r. przez księcia Józefa Aleksandra Jabłonowskiego przy uniwersytecie w Lipsku Towarzystwa Naukowego Jabłonowskich, które miało za zadanie ogłaszanie dorocznych konkursów i nagradzanie prac naukowych w dziedzinach ekonomii, matematyki, fizyki oraz historii (ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Polski). Towarzystwo to przetrwało do 1939 r. i opublikowało 52 tomy nagrodzonych przez siebie prac, po śmierci fundatora nie respektowało jednak jego zaleceń w sprawie priorytetu historii Polski.